Wydarzenia

Marika Krajniewska: „Teraz śmiało mogę powiedzieć, że literatura jest moim życiem” 27.10.2017

Marika Krajniewska: „Teraz śmiało mogę powiedzieć, że literatura jest moim życiem”

Marika Krajniewska - współczesna polska pisarka urodzona w Sankt-Petersburgu. W dzieciństwie każde wakacje spędzała w Czerkasach. W wieku 12 lat razem z rodzicami przeprowadziła się do Torunia. Z wykształcenia jest tłumaczem, z zawodu dziennikarką i pisarką. Autorka książek „Papierowy motyl”, „Era kobiet”, „Zapach malin”, „Za zakrętem”, „Pięć”. Marika jest też właścicielką wydawnictwa i fundacji „Papierowy motyl” , którą założyła razem z fotografem Tatianą Jachirą.

Autorka pisze przede wszystkim o stosunkach międzyludzkich, a także o poszukiwaniach miłości tam, gdzie pozornie jej nie ma. Wydarzenia jej nowej książki p.t. „Białe noce” toczą się w Sankt-Petersburgu i w Warszawie. Jest to powieść o dwóch braciach, którzy zakochują się w tej samej dziewczynie z Polski. Trudna sytuacja życiowa zmienia ich całe życie. Jest to historia wielkiej miłości zmuszającej do cierpień i poszukiwań własnego szczęścia. Razem z bohaterami powieści czytelnik płacze, przeżywa i cieszy się.

- Urodziłaś się w Sankt-Petersburgu, następnie przeprowadziłaś się do Polski. Jakie były twoje pierwsze wrażenia z tego kraju?

- Do Polski przeprowadziłam się razem z rodzicami. Miałam wtedy 12 lat. W tym czasie nie myślałam nawet o przyczynach przeprowadzki, która wydawała mi się jedynie ciekawą przygodą. Wielu moich znajomych na początku lat 90. porzuciło ojczyznę i wyjechało do Ameryki czy Izraela. Przeprowadzka wydawała się czymś normalnym, a nastrój był całkiem dobry. Dopiero po kilku dniach spędzonych w małym polskim mieście z piernikowymi domkami i z dziwną dla rosyjskojęzycznych nazwą „Toruń” nagle pojawiła się myśl: „Przecież to już na zawsze!”. Właśnie wtedy pierwszy raz uświadomiłam sobie, co straciłam. Wrażenie nowości i buszujący we mnie duch wędrownika zaczęły coraz częściej przeplatać się z chęcią zachowania w sercu wspomnień o kochanym Petersburgu.

- Twoja droga pisarska zaczęła się zapewne od jakiegoś niezwykłego wydarzenia...

- Zależy jak na to spojrzeć... Pierwsze próby pióra odbyły się już w czasie studiów, później urodziłam córkę... W pewnym momencie nieoczekiwanie zrozumiałam, że chcę tworzyć. I to na poważnie. To tak, jakby razem z córką urodziło się najskrytsze marzenie. Wtedy odważyłam się wysłać swoje opowiadania na konkurs literacki zorganizowany przez czasopismo „Pani” i idąc za ciosem zapisałam się na specjalistyczny kurs Polskiej Akademii Nauk. Wkrótce przyszła odpowiedź z redakcji, że z 500 opowiadań mój „literacki debiut” zdobył... pierwsze miejsce. Kolejną niespodzianką było to, że wśród członków jury był Janusz Leon Wiśniewski - autor znanej na całym świecie książki „Samotność w sieci”. Szczęściu nie było końca. Po zaproszeniu na uroczyste wręczenie nagród poczułam się jak królowa. Byłam tą, która uwierzyła w siebie i swój talent. Myślę, że właśnie wtedy zaczęło się moje świadome życie twórcze.

- Polacy nazywają cię „kobietą wielofunkcyjną”. Jesteś niesamowicie utalentowaną i twórczą osobą. A tobie samej co jest bliższe? Literatura czy kino? A może w ogóle coś innego?

- Kilka lat temu odpowiedziałabym, że między kinem a literaturą stawiam znak równości, jednak w ostatnich latach coś się we mnie zmieniło. Teraz mogę powiedzieć, że literatura jest moim życiem. Twórczość literacka daje mi dużo szczęścia.

- Skąd czerpiesz natchnienie? Jak rodzą się ciekawe historie?

- Natchnienie jest wtedy, gdy mało myślisz. Spieszę z wyjaśnieniem - ono jest wtedy, kiedy nie zawracasz sobie głowy niepotrzebnym zamieszaniem, nie tylko słuchasz i patrzysz, ale i słyszysz i widzisz wszystko, co rodzi się w twoim sercu. Tylko wtedy możesz zobaczyć, co rodzi się w sercach innych. I to są właśnie ciekawe historie. One chodzą po ulicach, siedzą naprzeciw nas w kawiarniach, jadą z nami w metrze. Właśnie takie są - nie chowają się, a chcą być opowiedziane.

- Jak reagujesz na określenie „proza kobieca”, czy zaliczasz swoje książki do tego gatunku?

- Jest to całkiem szeroki termin. Jego określenie nie jest precyzyjne, dlatego sama nie wiem, co można odnieść do tego gatunku, ale sądząc po wszystkim - „Anna Karenina” to też proza kobieca!? Kiedyś przeprowadziłam ankietę wśród czytelników i kolegów pisarzy, czym jest właściwie proza kobieca. Odpowiedzi były różne. Większość czytelników stwierdziła, że jest to lekka literatura, którą piszą gospodynie domowe tęskniące za księciem na białym koniu. Część ankietowanych powiedziała, że są to wszystkie książki napisane przez kobiety. Całkiem zabawne. Szczerze mówiąc nadal nie wiem, czym ta literatura jest. Zapewnie jest to tylko termin wymyślony na potrzeby komercyjne przez księgarnie sieciowe.

- Posiadając własne wydawnictwo po części odpowiadasz za uświadamianie społeczeństwa. Co jest twoja misją? Na czym opierasz swój wybór jako wydawcy?

- Rzeczywiście wybór nie jest prosty, szczególnie jeśli chodzi o polski rynek wydawniczy. Fakt, że sama piszę, odbija się na moich decyzjach co do wydawanej literatury. Moją misją jest z jednej strony dać czytelnikowi możliwość spotkania ze samym sobą, a z drugiej - pokazać mało znanego w kraju pisarza oraz jego osobowość ukrytą między wierszami. Planuję też wydawać w Polsce literaturę rosyjską. To było zawsze moją misją, ale póki co droga do tego długa i wyboista.

- Czym jest dla ciebie „dobra książka”?

- Szczerze? Rosyjska. To pierwsze, co przychodzi mi na myśl. Oczywiście jestem pod tym względem całkowicie nieobiektywna. Dobra książka to przede wszystkim taka, w której wątek uwierzę i polubię bohaterów, z którymi ciężko mi będzie się rozstać po jej przeczytaniu.

- A jeśli chodzi o klasykę? Kto jest twoim autorytetem?

- Dobre pytanie. Autorytety literackie na przestrzeni lat zmieniają się. Stałymi zostali tylko nasi rosyjscy klasycy. Nabokow miał rację, gdy na swoich wykładach z literatury mówił o roli Tołstoja i Dostojewskiego.

- Co jest dla ciebie w życiu najważniejsze? Jaki jest twój przepis na szczęście?

- Świadomość, że najważniejsze jest to, co tu i teraz i że niczego więcej nam nie potrzeba. Żyjąc tu i teraz mamy wszystko, co nam potrzebne. Gdy to zrozumiałam, jakość mojego życia wzrosła kilkukrotnie. Szczęście jest w nas, a nie gdzieś indziej. Poza tym jestem szczęśliwa, gdy mogę pisać książki.

Wywiad przeprowadziła Jelena Aksionowa


Wrócić