Wydarzenia

Lew Daniłkin: „Bądź co bądź pisanie o Leninie okazało się ciekawsze niż o jakichś frywolnych paniach” 08.11.2017

Lew Daniłkin: „Bądź co bądź pisanie o Leninie okazało się ciekawsze niż o jakichś frywolnych paniach”

Lew Aleksandrowicz Daniłkin — rosyjski dziennikarz, krytyk literacki, tłumacz. Pracował jako redaktor naczelny czasopisma „Playboy”, pisał komentarze literackie do gazety „Wiedomosti”. Autor biografii pisarza Aleksandra Prochanowa „Człowiek z jajem” (lista finalistów konkursu „Bolszaja kniga” i „Nacionalnyj bestseller”), Jurija Gagarina z serii „Życie wybitnych osobistości” (nagroda „Aleksandra Newskiego”), zbioru opowiadać „Kludge” oraz książki o Włodzimierzu Leninie.

- Prezentacja książki o Gagarinie, która została przetłumaczona na język polski, cieszyła się sporym zainteresowaniem wśród gości Rosyjskiego Centrum Nauki i Kultury w Warszawie. W jakich jeszcze językach można zapoznać się z pańskimi książkami?

- Biografia Gagarina została przetłumaczona również na język włoski.

- Jest pan niezwykłą osobistością. Jak wyboista była pańska droga od redaktora naczelnego „Playboya” do książki o „wodzu proletariatu światowego” - Włodzimierzu Leninie, której napisanie zajęło panu bez mała pięć lat?

- Pracowałem w „Playboyu” ponad 20 lat temu i, szczerze mówiąc, słabo pamiętam, co właściwie się tam działo. Dowiaduję się tego zwykle od tych, którzy interesują się tamtym okresem mojego życia. Powinno być tam wesoło, ale tylko powinno, bo w rzeczywistości tamta praca była tym samym, co prowadzenie księgowości, czy sprzedaż sprzętu AGD - w pewien sposób ciekawa, ale dla pasjonata. Bądź co bądź pisanie o Leninie okazało się ciekawsze, niż o jakichś frywolnych paniach. Może dziwnie to brzmi, ale da się to wytłumaczyć wiekiem - jestem dobrze po czterdziestce. Co do wyboistej drogi - sam nie wiem. Po prostu za każdym razem muszę napisać książkę tak, jakby nikt przede mną jeszcze tego nie robił - czy to o współczesnej literaturze, o Gagarinie czy o Leninie. Nie da się wpaść w rutynę, za każdym razem muszę łamać kanon, wymyślić język, narratora, finał. Szczególnie podoba mi się to, że nie mam pojęcia jak kończy się książka, którą zaczynam tworzyć.

- Krążą opinie, że o Gagarinie i Leninie już wszystko zostało opowiedziane, napisane, jednak pana zainteresowały właśnie te postaci. Co pana zdaniem zostało ominięte w poprzednich pracach?

- To, że dla Gagarina najważniejszym okresem były lata nie przed a po wylocie w kosmos. To, że był on nie tylko odważnym odkrywcą, ale i wybitnym dyplomatą i politykiem, że jego przyszłość mogła wyglądać zupełnie inaczej, niekoniecznie musiała być związana z kosmosem. To, że Lenin nie był graczem politycznym bez zasad, za jakiego uważają go ci, którzy nie chcą o nim nawet słyszeć, ale bystrym i pogodnym filozofem. I to filozofem w pierwszej kolejności, a dopiero potem politykiem. I choć nie wszystkie jego eksperymenty kończyły się pomyślnie, to był on odpowiedzialnym politykiem — bardziej niż ci, którzy uważają każdą rewolucję za niepotrzebną awanturę.

- W tym roku wygrał pan nagrodę „Książka roku” w kategorii „Proza roku” właśnie za książkę „Lenin. Pantokrator słonecznego pyłu”. Czy może nam pan zdradzić, z jakich źródeł pan korzystał przy jej pisaniu?

- W przypadku Lenina problem nie tkwił w braku źródeł, a w ich nadmiarze. Opublikowano, co tylko się dało, całe życie Lenina zostało prześledzone, czasem co do minuty, ale samego sensu jest w tym mało. Posiadamy szczegółowe kroniki, bazę dokumentów ogromnych rozmiarów, a nie mamy sylwetki Lenina, nie rozumiemy jego sposobu myślenia, nie rozumiemy, dlaczego podejmował takie, a nie inne decyzje. Dlatego zadaniem obecnego biografa Lenina nie jest znalezienie dokumentu, ale wyjaśnienie tego, co i tak już wiemy. Przeczytałem 55 tomów zbioru prac, 12 tomów Kroniki Biograficznej, protokoły 7 czy 8 zjazdów. Sam protokół drugiego zjazdu przeczytałem ze trzy razy — początkowo plułem sobie w brodę, ale pod koniec czytałem prawie z przyjemnością. Był to rodzaj eksperymentu nad sobą z rodzaju tych zabawnych i absolutnie dobrowolnych. Nagrodą jest zmiana twojego obrazu świata i moment, w którym nie przedzierasz się przez Lenina, a na odwrót — korzystasz z niego.

- Tajemnice rosyjskiej rewolucji i jej inicjatora są ostatecznie odkryte? Czy pańscy czytelnicy znajdą powód, by czekać na nową książkę?

- Minęło ponad pół roku od momentu zakończenia pracy nad książką, a ja nadal z przyzwyczajenia myślę i czytam tylko o niej i nie mogę przestać. To powinno mi minąć, bo miałem tak samo wcześniej z Gagarinem. Nowa książka będzie zupełnie o czymś innym, ale leninowski obraz świata wpisze się w nią, tylko nie mam jeszcze pojęcia jak. W książce o Gagarinie sam nie wiem, dlaczego wstawiłem epigraf o rewolucji, choć o żadnym Leninie wtedy nie było mowy. Wszystkie książki są ze sobą w pewien sposób powiązane i wynikają jedna z drugiej.

- Czy zmienił się pański stosunek do tak niejednoznacznej postaci, jaką jest Lenin w trakcie pisania książki?

- Tak, oczywiście. Sto razy się zmieniał i jest to jeden z motywów przewodnich tej książki — jak zmienia się stosunek narratora do bohatera, za którym stara się on nadążyć. Z drugiej strony nie można mnie utożsamiać z narratorem. Sam do Lenina mam cieplejszy stosunek niż mój narrator.

- Nie jest tajemnicą, że „lider bolszewików” i jego idee mają swoich zwolenników zarówno w Rosji, jak i poza nią. W czym tkwi sekret „dyskretnego uroku Lenina” w dzisiejszych czasach?

- Nie są to zwolennicy Lenina, a raczej idei sprawiedliwości. To, że kapitalizm nie jest najlepszą z możliwych opcji, wie prawie każdy, ale że będzie trzeba go zamienić na coś innego, przy czym nie z własnej woli, a obowiązkowo i że to nieuniknione — tego nie wiedzą wszyscy. Dla tych, którzy to rozumieją, Lenin jest wzorcem. Nie dlatego, że jest ikoną, świętym, nieomylnym wodzem itd. Jest on filozofem, uczonym, takim jak Newton czy Einstein. Można ten fakt ignorować, ale po co, skoro można go wykorzystać dla dobra ogółu?

- Z kim z wielkich tego świata chciałby się pan poznać osobiście? O co by pan zapytał?

- Przecież to nie są panie, więc po co się z nimi zapoznawać osobiście. Książki w zupełności wystarczą. Oczywiście chciałbym zobaczyć Gagarina albo Toma Cruise'a, Czernyszewskiego, Ayrtona Sennę czy Nadzieżdę Krupską. Po doborze osób można wywnioskować, że jest to wybór bardziej ze względu na wygląd, charyzmę, niż rozmowę. Jak powiedział Flaubert: „Nie należy tykać bóstw: pozłota zostaje na rękach”.

- Jak bardzo pomocny jest przy pisaniu kontakt z czytelnikami?

- Nie mam kontaktu z czytelnikami. Nie wiem, kto czyta moje książki i czy w ogóle.

- Jeśli byłby pan artystą i zlecono by panu namalowanie obrazu „Pisarz Lew Daniłkin w chwilach odpoczynku”, to jak mógłby on wyglądać?

- Tabliczka z przekreślonym aparatem fotograficznym i napisem „Życie prywatne”. Pisarzem w chwilach odpoczynku może być Lew Tołstoj albo przynajmniej Zachar Prilepin. Nie zasłużyłem jeszcze na odpoczynek.

- Ponieważ pytanie o plany pisarskie jest nieuniknione, proszę podzielić się z pana wielbicielami najważniejszą informacją: kiedy wyjdzie pana kolejna książka?

- Zacząłem pisać nową książkę i będzie to również biografia człowieka żyjącego jeszcze w czasach przed Leninem i Gagarinem. Będzie to skomplikowana i mroczna historia. Chodzi mi ona po głowie już z 8 lat i pojęcia nie mam, kiedy wymyślę sposób, jak napisać o tym człowieku. Miał on bardzo osobliwe idee. Może wpadnę na pomysł za miesiąc, a może za 5 lat.

Dziękuję za udzielenie wywiadu.                                 

Rozmowę przeprowadziła Elena Aksenova.



Wrócić