Wywiady

Przygoda na 20 lat. Spotkanie z mistrzynią prozy przygodowej Tatianą Polakową w Warszawie 10.10.2017

Przygoda na 20 lat. Spotkanie z mistrzynią prozy przygodowej Tatianą Polakową w Warszawie

Kryminały Polakowej wyróżniają się wciągającymi wątkami i niespodziewanym zakończeniem, urzekającymi bohaterami i niespotykanymi przygodami, lekkim piórem i charakterystycznymi dla niej szczegółami.


W czasie swojej pisarskiej kariery Tatiana napisała ponad 80 książek, które rozeszły się w liczbie ponad 30 milionów egzemplarzy. Rozmowa z pisarką to czysta przyjemność. Jest ona bowiem ciepłą, otwartą, wesołą i dobrą osobą.


- Pani Tatiano, pani powieści zapierają dech w piersiach i trzymają w napięciu do ostatniej strony. Jak to możliwe, że pisze pani nie tylko kryminały, ale i powieści przygodowe?


- Kiedy wyszły moje pierwsze książki, nazwano mnie, zgodnie ze zwyczajem przyrównywania jednych do drugich, rosyjską Chmielewską. Stąd też wzięło się określenie „kryminału ironicznego”. Ale na początku nie wszystkie moje powieści były tak nazywane. A po wyjściu książki „Miłość jest zła” określanie mnie w ten sposób stało się, w pewnym stopniu, dziwne. Właśnie dlatego na okładce pojawił się napis „kryminał przygodowy”. Moim zdaniem to określenie pasuje do mnie dużo lepiej. Moi bohaterowie są żądni przygód, a przecież tylko tacy ludzie wszczynają własne śledztwa.


- Tworzy pani szybko i dużo. Pisze pani praktycznie zawsze i wszędzie — i w dodatku długopisem. W drodze do Warszawy pisała pani w samolocie. Czy ma pani swój przepis na napisanie czegoś przygodowego i awanturniczego?


- Przepis jest jeden — należy pisać o tym, co naprawdę interesuje i wzbudza emocje. Jeśli historia, którą chcesz opowiedzieć, nie daje ci spokoju, jest szansa, że zainteresuje też innych. W ogóle trzeba pamiętać o tym, że każdy przepis to jedynie spis składników, a jakie danie z tego wyjdzie? To zależy od gospodyni. Jednej ciasto wyjdzie po mistrzowsku, a drugiej, choć weź i płacz. A przecież obie korzystały z tego samego przepisu.


- Zanim stała się pani popularną pisarką, pracowała pani 14 lat jako wychowawczyni w przedszkolu. Co może pani powiedzieć na temat tego okresu w swoim życiu?


- To był piękny czas. Byłam przecież o 20 lat młodsza. A tak na poważnie — praca z dziećmi pomaga trzymać się w garści zarówno fizycznie, jak i umysłowo. Aż do emerytury trzeba skakać jak zając, a na to traci się sił. I trzeba odpowiadać na niekończące się pytania, np. co to miłosierdzie? To wszystko nie jest takie łatwe, jak mogłoby się wydawać.


- Co panią skłoniło do sięgnięcia po pióro? Co pani uważa za swoje pisarskie przeznaczenie?


- Przeznaczenie to za dużo powiedziane. To nie w moim stylu. Do wszystkiego odnoszę się z pewną dozą ironii. Patos jest stosowny na uroczystościach, przy wnoszeniu sztandarów. A nawet w tym wypadku lepiej z nim nie przesadzać. Moje zadanie to opowiadanie historii i jeśli są one zajmujące i skłaniają do przemyśleń, to znaczy, że dobrze wykonuję swoją misję.


- Pani Tatiano, czy miewa pani zły nastrój? Czy czasami brak ochoty na pisanie? Jak pani sobie z tym radzi?


- Oczywiście, zdarza się. Zwykle jest to związane z tym, że praca się nie klei, że scena się nie układa, że bohaterowie „odmawiają pracy” w danych okolicznościach. Jest to znak, że czas wybrać się na spacer, spotkać się z przyjaciółmi, czy po prostu poleżeć na kanapie. W odpowiednim momencie pomysł na pewno się pojawi. Najważniejsze, aby się nie przejmować i kontynuować pracę umysłową.


- Wiem, że dużo pani podróżuje. Jakie miejsca lubi pani najbardziej?


- Podróżować rzeczywiście lubię. Jestem z tych, co świetnie czują się na lotniskach i w drodze. Czekanie mi się nie dłuży, mam okazję nakreślić plan kolejnej powieści. W podróży świetnie się myśli. Jest wiele pięknych miejsc na świecie. Lubię zarówno kraje egzotyczne, jak i podróże po Rosji, zabytkowe miasta i maleńkie miasteczka, o których mało kto wie. Moja wielka miłość to Sankt-Petersburg, Wenecja. Bardzo lubię Lizbonę i Buenos-Aires. Duże wrażenie wywarł na mnie Kraków, a teraz Warszawa. Lubię zwiedzać klasztory. Tam czas mija w sposób szczególny.


- Lubi pani czytać i kolekcjonować książki. Co jeszcze panią interesuje?


- W dzieciństwie ćwiczyłam balet i do tej pory go uwielbiam. Kolejna moja pasja to opera. Jeśli w mieście znajduje się teatr opery i baletu, to w pierwszej kolejności się tam udaję. Sama lubię tańczyć. I ot tak, dla poprawy nastroju — rysuję. Lubię długie spacery po mieście lub na łonie natury, rower i deskorolkę elektryczną. Z przyjemnością pływam. Zawsze znajdę sobie zajęcie.


- Czego pani zdaniem brakuje we współczesnej literaturze?


- Myślę, że brakuje wdzięcznych czytelników. Ich liczba w ostatnich latach zauważalnie się zmniejszyła. A jeśli na poważnie, to ze współczesną literaturą jest wszystko w porządku — wielu ciekawych autorów, książek. Jest z czego wybierać.


- Proszę nam zdradzić tajemnicę lub chociaż uchylić jej rąbek — nad czym pani teraz pracuje?


- Nad powieścią z nowymi bohaterami i z lekką dawką mistyki. Tajemniczy dom, jego nie mniej tajemniczy mieszkańcy, zbrodnia sprzed 6 lat, tajemnicze zniknięcia ludzi oraz dziewczyna, która próbuje to wszystko wyjaśnić.


- Jest pani szczęśliwa?


- Nawet pani nie wie jak bardzo.



Wywiad przeprowadziła Elena Aksenova.





Wrócić